UM Bełchatów: O tradycji strojenia choinki w Bełchatowie

3 min czytania

Dawniej z ubieraniem choinki bełchatowianie czekali na ogół do samej Wigilii

Legenda głosi, że choinkę zawdzięczamy św. Bonifacemu, mnichowi z VIII w., ale pierwsze poświadczenia pochodzą z XV-wiecznych kazań. Wtedy jeszcze Kościół postrzegał świąteczne drzewka jako pogański obrzęd. Mimo to zwyczaj ten szybko zyskał popularność w całej Europie. Do Polski choinka przybyła z Niemiec na przełomie XIX i XX w. najpierw do bogatych domów mieszczan, a później na wieś.

Na przestrzeni lat zmieniały się mody, trendy i sposoby ubieraniaświątecznego drzewka. Jakie wspomnienia z choinką mają bełchatowianie, czym dla nich była, jak ją ozdabiali kilkadziesiąt lat temu?

- Do miasta sprowadziliśmy się na początku lat 60. Byłam wtedy nastolatką. Całą zimę mieszkała u nas babcia. Przed świętami to ona przejmowała dowodzenie. W Wigilię już od rana rozstawiała nas po kątach. Tata skoro świt jechał po drzewko na targ przy ul. Pabianickiej, a my robiłyśmy ozdoby. Wtedy jeszcze bombek nie było. Siadałyśmy przy stole, wyciągałyśmy gromadzone przez cały rok sreberka, kolorowe papierki, wydmuszki, watę, źdźbła słomy. Babcia przynosiła z komórki jabłka, orzechy i szyszki. Przywiązywała sznureczki, a później ze słomy robiła gwiazdę betlejemską. Miała ona zapewniać szczęśliwe powroty o domu opowiada pani Irena.

Dawniej każde dziecko wiedziało, że świąteczne sosny i jodły były znakiem drzewa życia”, jabłka przypominały o grzechu pierworodnym, a dzwonki oznaczały dobre nowiny. Nadzieję i ochronę przed złem zapewnić miały światełka. - Gdy tata dotarł z drzewkiem do domu, zakładał na gałązki takie specjalne klipsy, do których my wkładałyśmy świeczki. A jak już zapłonęły, nie wolno nam było się zbliżać do choinki, żeby się nie poparzyć wspomina dalej pani Irena.

O wyprawach po drzewko opowiada też pani Ula. Na dworze było jeszcze ciemno, kiedy tata zaprzęgał konia i wyruszał do nadleśnictwa. Ja czekałam na niego w oknie. Pamiętam też, że gdy wracał, dawał mamie kwit, poświadczający, że kupił drzewko od leśniczego, a nie ukradł z lasu takie to były czasy.

W pewnym momencie żywe choinki zaczęły ustępować miejsca sztucznym. To było jakoś na początku lat 70. Pierwsze takie drzewko i elektryczne światełka mama kupiła w Gosposi” pod filarami. Wcześniej ten sam sklep mieścił się przy dawnej ul. 19 Stycznia. Kojarzę, że wtedy były już u nas bombki i koszyczki na orzechy wspomina pani Ula. Mimo to długo jeszcze robiłam zabawki choinkowe tak kiedyś mówiono na ozdoby. Najbardziej podobały mi się jeżyki z bibuły, którą zwijało się w ruloniki i związywało.

W latach 60., 70., a nawet jeszcze 80. popularne były też pawie oczka, mikołaje z wydmuszek, śnieżynki z waty, aniołki z papieru albo włóczki i gwiazdki oraz łańcuchy z papierowych pasków. Takie paski trzeba było wyciąć, złożyć i posklejać. Gdy wszystko było już prawie gotowe, wieszano sople i cukierki w kolorowych papierkach. Dlaczego czekano z tym do końca? - Żeby dzieci nie zdążyły ich zjeść przed Wigilią. Później to już było różnie. Czasem znikały i cukierki, i papierki, a czasem tylko cukierki, papierki zaś zostawały mówi ze śmiechem pani Ela.

Tyle o choinkach w domach bełchatowian. A jak w okresie świątecznym wyglądało miasto na przestrzeni lat 60.- 80.? - Nie kojarzę, żeby gdzieś w mieście stały ubrane choinki albo inne ozdoby. O zbliżających się świętach przypominały przystrojone witryny sklepowe. Lubiłam wtedy spacerować po pl. Narutowicza mówi pani Ula.

Inaczej też niż dzisiaj było w szkołach. Nie pamiętam, żebyśmy kiedyś wspólnie z klasą i wychowawcą ubierali drzewko. Raczej pojawiało się ono tylko podczas zabawy choinkowej, ale na same święta to chyba nie. Wydaje mi się, że zwyczaj ten wszedł do bełchatowskich szkół gdzieś w drugiej połowie lat 80. Moje dzieci już nosiły do szkoły bombki, by wspólnymi siłami przystroić klasowe drzewko. Poza tym ozdoby choinkowe powstawały na lekcjach techniki czy plastyki wspomina pani Ela.

Miasto Bełchatów, belchatow.pl/, belchatow.pl/aktualnosci/7495-o-tradycji-strojenia-choinki-w-belchatowie

Autor: krystian